Po męczeńskiej śmierci św. Stanisława Biskupa i Męczennika po całej Polsce zaczął się szerzyć kult świętego. W Cieślinie miejscowy lud wspominał o rzekomej bytności świętego biskupa w tym miejscu i zaczął z czcią otaczać miejsce jego odpoczynku. W niedalekim oddaleniu od sadzawek, po drugiej stronie drogi, wierni zaczęli wznosić kaplice poświęcone św. Stanisławowi. Kiedy powstała pierwsza kaplica i ile ich było – na dzień dzisiejszy nie sposób powiedzieć.
W artykule „Z pomroków dziejowych. Bydlin – Cieślin” zamieszczonym w nr 278 z 1929 roku dziennika „Kurjer Zachodni Iskra” Marian Kantor-Mirski powstanie pierwszego kościółka w Cieślinie datuje na XI wiek pisząc: „O dwa kilometry na południowy zachód od Bydlina leży uboga wioska Cieślin, otoczona piaskami i kępami skarłowaciałych sosen. Jest to odwieczna osada „smolarzy”, która tonęła w nieprzejrzanych borach i lasach, trudniąc się pędzeniem smoły i przygotowywaniem głowni do kominków na dwory pańskie. Miała się początkowo nazywać Chełm. Dlaczego zmieniła nazwę na Cieślin, trudno odgadnąć. Osada od niepamiętnych czasów należała do fary w Chechle i od niepamiętnych czasów posiadała modrzewiowy kościołek filjalny, który miał wznieść Stanisław Szczepanowski, biskup krakowski, tak przynajmniej legenda głosi. Miało to być w czasie podróży. Stanisław Szczepanowski zwiedzając swoją djecezję, zajechał pewnego dnia konno z trzema księżmi do wioski. Będąc wielce spragniony, nie mógł doprosić się wody, bo jej w pobliżu nie było. Westchnął w modlitwie do Boga, o moc przetrzymania udręki pragnienia. Gdy skończył modlitwę z pod stóp jego trysnęło źródełko krynicznej wody, w którem ugasił pragnienie. Na tę pamiątkę wzniósł obok kościołek, który stał tu przez wiele lat pod wezwaniem św. Stanisława. Źródełko to istnieje do dzisiaj, mając w środku figurę św. Jana. Inny refren ten legendy opowiada, że gdy biskup przybył w te okolice, postanowił odprawić Mszę św. Ustawiono stół, przygotowano wszystko, lecz okazało się, że brak wody do spełnienia Ofiary. Zwrócił się świątobliwy biskup do Stwórcy w gorącej modlitwie i o to obok dołu wytrysło źródełko, a tak obfite, że zamieniło się zaraz w strumień rzeczny. Ponieważ stało się to przy Mszy św. – strumyk nazwano Przymsza. Z czasem nazwa ta zmieniła się na Przemszę. Legenda owa trochę pozostaje w niezgodzie z geografją, bowiem Biała Przemsza ma źródła swe koło Wolbromia. W XVII wieku Cieślin należał do parafii Bydlin, zaś od lat kilku, osada ma własną parafję i nowy kościół pod wezwaniem św. Stanisława, biskupa.”. W artykule jest wiele nieścisłości, gdyż nazwa Chełm zamiast Cieślin pojawia się w historii tylko w jednym dokumencie („Księga poborowa województwa krakowskiego z roku 1581″). Dalej ludzie nazwani „smolarzami” faktycznie w II połowie XVII wieku zajmowali się wypalaniem drewna na węgiel („kurzyli milerze”), zaś Cieślin nigdy nie należał do parafii w Bydlinie. Ale znane powiedzenie mówi, że „W każdej bajce jest ziarno prawdy”, więc … .
Pierwszy ślad świadczący o istnieniu kaplicy (kościółka) oraz kulcie św. Stanisława w Cieślinie odnajdujemy w księgach grodzkich krakowskich. W księdze grodzkiej krakowskiej z 1651 roku znajdujemy dokumenty ze zdarzenia, do którego doszło po uroczystościach odpustowych św. Stanisława BM. Dziedzicem Cieślina i Kwaśniowa był wówczas Jan z Białej Szypowski. W czasie nieobecności dziedzica (będącego na wyprawie wojennej), w poniedziałek 08.05.1651 roku doszło do napadu na Wojciecha Duranowskiego, syna Macieja Duranowskiego delatora (tj. donosiciela) poddanego Andrzeja i Mikołaja Firlejów dziedziców dóbr Ryczów Leśny, który powracał do domu po skończonym nabożeństwie z kościoła św. Stanisława w Cieślinie. Niedaleko od kościoła, napastnicy na drodze publicznej zaszli mu drogę z bronią, napadli go i bez przyczyny zadali mu ciężkie, ogromne i śmiertelne rany, od których wkrótce umarł. W miesiącach lipiec-sierpień 1651 roku przed sądem grodzkim krakowskim toczyła się rozprawa w sprawie tego napadu, która swoje zakończenie miała mieć przed Trybunałem Koronnym Lubelskim. Oskarżonymi byli Szymon Rybka i Jan Giesczyk [Gieszczyk] ze wsi Kwaśniów oraz Jan Suscyk [Suszczyk] i Jan Batok z Cieślina. W dniu 07.09.1651 roku ojciec zmarłego Maciej Duranowski skwitował Jana z Białej Szypowskiego dziedzica dóbr Kwaśniów i Cieślin z sumy 100 grzywien za głowę jego syna nałożonej dekretem urzędu grodzkiego krakowskiego.
Do kolejnego napadu i pobicia doszło w czasie nabożeństwa w święto św. Stanisława BM w 1746 roku. Jan Kozłowski oraz jego brat rodzony Grzegorz zostali napadnięci i pobici przez poddanych z dóbr Domaniewice należących do klucza bydlińskiego. Sprawa zakończyła się wzajemnym skwitowaniem, o czym zaświadcza zapis dokonany w księdze grodzkiej krakowskiej CC 387 pod dniem Środa po Niedzieli Laetare 1747 roku [03.04.1747 r.]. Z zapisu tego dowiadujemy się, że urodzony Jan Kozłowski w imieniu swoim i swego brata rodzonego urodzonego Grzegorza Kozłowskiego z jednej strony oraz pracowici Marcin Kalarusik, Stanisław syn Ladariusa, Antoni Jurczyk, Kazimierz Straszak, Walenty Mędrczyk, Józef Klimek stróż dworski i Maciej oraz Bartłomiej Kazirodowie, poddani z dóbr Domaniowice należących do klucza bydlińskiego, stawający w asyście urodzonego Antoniego Grabiańskiego, plenipotenta Wojciecha z Kurozwęk Męcińskiego, starosty ostrzeszowskiego, dziedzica tychże dóbr klucza bydlińskiego, z drugiej strony skwitowali się wzajemnie, w tym, że Jan Kozłowski w imieniu swoim i swego brata Grzegorza skwitował tychże poddanych z procesu wytoczonego im przez niego o to, że podczas nabożeństwa w święto św. Stanisława Biskupa i Męczennika ubiegłym 1746 roku napadli w dobrach Cieślin na tychże Jana i Grzegorza, pobili ich i zadali im rany wyliczone w obdukcji, pocięli szaty wierzchnie i wzniecali tumult. Natomiast owi poddani skwitowali obu Kozłowskich z procesu wytoczonego przez nich tymże Kozłowskim o pobicie i zadanie ran podczas powyższych zdarzeń, i wytoczonego wzajemnie pozwu oraz z wydanego między tymiż stronami we wtorek przed św. Marcinem ubiegłego roku dekretu urzędu grodzkiego krakowskiego, który nakazał przeprowadzić przesłuchanie. Obie strony skwitowały się wzajemnie z protestacji i obdukcji wniesionych wzajemnie względem tych zdarzeń, ponadto Jan Kozłowski zobowiązał się stawić swego brata Grzegorza w celu zatwierdzenia przez niego niniejszego zapisu kwitacyjnego.
W dokumentach z wizytacji dekanatu nowogórskiego dokonanej z Rozrządzenia Księcia Andrzeja Stanisława Kostki z Załuski Załuskiego, biskupa krakowskiego i ziemi siewierskiej, a odbytej w parafii Chechło w dniu 08.01.1748 roku przez ks. Franciszka Orłowskiego kanonika katedralnego kaliskiego, proboszcza parafii Koziegłowy, odnajdujemy następujący opis kaplicy (kościółka) w Cieślinie: „We wsi Cieślin kościół pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa Męczennika, fundamenty, ściany, posadzka drewniane, dobre, ale dach bardzo zniszczony. W kościele tym dwa ołtarze, główny poświęcony wyżej wymienionemu świętemu, mniejszy Najświętszej Maryi Pannie, które mają mensy, jest chór, ambona, jedna ławka, dwoje drzwi zamykanych na rygiel. Kościół bez żadnego uposażenia”. Jak więc widzimy dach wówczas był w stanie bardzo zniszczonym, czyli kaplica musiała mieć już swoje lata. Kościólek nie posiadał żadnego uposażenia (tj. zapisanego majątku, czy ziemi), czyli podobnie jak w następnym wieku utrzymywany był przez dziedzica.
W księdze grodzkiej krakowskiej CCRel. 181, w zapisie z dnia 12.11.1750 r. odnajdujemy takie słowa: „ … z koscioła Swiętego Stanisława tam w Cieslinie będącego ktory wielkiemi Cudami słynie …”.
Kaplica ta przetrwała do 1763 roku, kiedy to ówczesny właściciel Cieślina i Kwaśniowa, Walenty Męciński ją rozebrał, by na jej miejscu dwa lata później, w roku 1765 wznieść nową, modrzewiową kaplicę.